Ostatnio media roją się od życzliwych podpowiadających Jarosławowi Kaczyńskiemu co zrobiliby na jego miejscu.
Jedni twierdzili zaraz po 10 kwietnia, że na jego miejscu nie zdecydowaliby się kandydować lub postanowiliby odejść od polityki.
Inni podpowiadali, że na jego miejscu w kampanii wyborczej w ogóle nie odnosiliby się do kwestii katastrofy smoleńskiej, ani nie poruszali tematu powodzi.
Co bardziej życzliwi sugerują, że na jego miejscu po wyborach zamilkliby w sprawie smoleńskiej na zawsze, żeby nie wszczynać politycznego awanturnictwa szkodzącego naszemu państwu.
Przed chwilą dowiedziałam się, od komentatora Polsatu, że na miejscu Jarosława Kaczyńskiego nie udawałby się na spotkanie prokuratury z rodzinami ofiar, bo to nie wypada, w końcu jest on przeciez politykiem i szefem partii opozycyjnej.
Nie wspomnę już o tym, że tłumy są zgodne co do tego, że na miejscu Jarosława Kaczyńskiego zrezygnowaliby z przywództwa w partii, żeby ją odmłodzić.
Czekam tylko aż ktoś powie (a wiadomo kto chętnie to w razie potrzeby zrobi), że na miejscu Kaczyńskiego kupiłby sobie na bazarze kałasznikowa i palnął sobie w łeb, albo zażył jakąś truciznę. A następnie rozlegnie się głośny chór głosów poparcia dla prześladowanego posła z Biłgoraja, który przecież wyraża tylko opinię większości Polaków i to opinię słuszną, którą powinni inni odważni wypowiedzieć przed nim, ale niestety okazało się, że tylko on potrafi być prawdziwym gierojem! I wówczas ze swoich śmietników wyskoczą naraz wszystkie najwybitniejsze artystki i artyści i potrząsając rytmicznie deklami odspiewają pieśń pochwalną na cześć bohatera!
Tylko czekać...