Gazeta Polska pisze:
Ze stenogramu moskiewskiego MAK wynika, że katastrofa polskiego tupolewa na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj, w której nikt nie przeżył, nastąpiła o 8.41 czasu polskiego. Tymczasem w dokumentacji medycznej sporządzanej przez rosyjskich patomorfologów czas zgonu co najmniej jednej ofiary określony jest na godz. 8.50 do 9.00 czasu polskiego.
Co działo się w tym czasie - przez 19 minut? Kłamie MAK czy rosyjscylekarze sądowi? Ale jeśli godzina zgonu została określona prawidłowo, to znaczy, że pasażer przeżył zderzenie z ziemią i zmarł po 19 minutach, nie doczekawszy pomocy ratowników? - pyta "Nasz Dziennik".
Według niepotwierdzonych informacji, jakie już w maju dotarły do „Gazety Polskiej” od osoby, która była na miejscu tragedii i potem rozmawiała z rodzinami ofiar, przynajmniej jeden z pasażerów chwilę po katastrofie jeszcze żył i zaraz po rozbiciu się maszyny wykonał lub próbował wykonać połączenie telefoniczne(więcej szczegółów w najbliższym wydaniu papierowym "GP").Nie udało nam się tego oficjalnie potwierdzić, dlatego dotąd o tym nie pisaliśmy.
Obecnie sprawą połączeń telefonicznych pasażerów Tu-154 z osobami spoza samolotu zajmuje się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, więc, jeśli nie była to informacja fałszywa, może pomóc ABW w wyjaśnieniu okoliczności katastrofy.
Potwierdza to informacje zawarte w mojej notce:
http://wykluczona.salon24.pl/206266,smolensk-ostatnie-polaczenie
Cieszy mnie, że informacja ta dotarła do właściwych osób, gdyż ja nie mogłam złapać kontaktu z osobą, która przekazała mi tę informację. Wyraźnie jednak ta osoba sama zdecydowała się o tym poinformować tak, jak zresztą sądziłam. I dobrze, bo to może się okazać bardzo ważnym wątkiem w dochodzeniu do prawdy!